Czasami mojej ślepej posłuszny ochocie

Czasami mojej ślepej posłuszny ochocie
Pragnę w tobie mieć czujną na byle skinienie
Sługę, co pieszczotami gasi me pragnienie,
A ty jesteś tak zmyślna i zwinna w pieszczocie!

Gdy twój warkocz jak w słoncu wybujałe ziele
Tchem rozwartych ogrodów mą dusze owionie,
Głowę twą niby puchar ujmuje w swe dłonie
I wargami w ślad dreszczu prowadzę po ciele.

I raduję się śledząc tę warge, jak zmierza
Do mej piersi kosmatej, widnej w niedomroczu,
W której marzę pierś w lesie ryczacego zwierza
I staram się, gdy pieścisz nie tracić go z oczu.

 

 
   
   
poprzedni wiersz     następny wiersz