|
|
...
A gdy przyszedł już nareszcie jako prawda, nie jak sen,
pod¶cieliła mu pod nogi swoich włosów zwiewny len,
przytuliła jego głowę do swej piersi, do swych r±k,
by pragnienia nie znał lęku, by czekania nie znał m±k,
Wszystkie róże swych ogrodów, gdy dla niego w szczę¶ciu rwie,
on porzuca j± na zawsze - bo jej nie mógł wołać w ¶nie.
|
|